Jedni są wierni ulubionemu kosmetykowi przez lata, inni lubią eksperymentować. Stanowczo zaliczam się do tej drugiej grupy. Po pierwsze lubię poznawać nowe produkty, po drugie przekonuje mnie teoria, iż indywidualne składy kosmetyków w inny sposób oddziałują na moją skórę. Tym razem sięgnęłam po modelujący krem przeciwzmarszczkowy Lirene z serii Anti Aging. Jest dedykowany skórze po 30. roku życia, ma powstrzymywać pierwsze efekty starzenia, poprawić jędrność i elastyczność oraz modelować owal twarzy. Wśród aktywnych składników wykorzystano tu elastynę morską (odbudowa włókien kolagenowych), olej migdałowy (wzmocnienie bariery lipidowej) czy witaminy A i E (redukcja wolnych rodników). Kilka słów o właściwościach kremu. Zaliczyłabym go do kategorii kosmetyków półtłustych. Mam suchą cerę, więc mi to nie przeszkadza, ale osoby preferujące łatwo wchłaniające się preparaty powinny się zastanowić nad jego zakupem (pozostawia na twarzy nieco tłusty film). Alergie na kosmetyki są sprawą bardzo indywidualną, ale pomimo delikatnej cery nie miałam z nim żadnych problemów (nie wywołał podrażnień ani uczuleń, dotyczy to zarówno skóry, jak i oczu). Ma subtelny, moim zdaniem przyjemny zapach. Poprzez swoją konsystencję nie rozprowadza się go tak łatwo, jak typowych, lekkich kremów nawilżających, przez to może być też nieco mniej wydajny (nakłada się nieco większą ilość). Firma nie wprowadziła odrębnego kosmetyku na dzień i na noc – to wygodne dla osób, które chcą przetestować nowy preparat bez konieczności kupowania dwóch opakowań. Serię uzupełnia krem liposomowy (zawiera liposomy z witaminą C, witaminę E i F, kwas hialuronowy oraz glicerynę), krem pod oczy (proteiny ze słodkich migdałów, olej ryżowy) oraz maska w saszetce (witamina A, ekstrakt z anyżu, masło Thea i olej sojowy). Podsumowując – jestem zadowolona z kremu, dzięki półtłustej konsystencji udało mi się przywrócić elastyczność przesuszonej skóry. Wierzę, iż witaminy wpływają na redukcję wolnych rodników, ale nie ma szans, by kosmetyk remodelował owal twarzy. Cóż, pewnie producenci kosmetyków wiedzą, iż kobiety kochają obietnice, nawet te nierealne.